czwartek, 14 maja 2015

Śpiewam co mi w duszy gra...

Zwlekałam, czekałam i czekałam.
Blagalam Boga o cud, o znak, choć jeden, cokolwiek.
On milczał, czy ja byłam głucha i ślepa?
Płakałam i szlocha, bylam w totalnej rozterce.
Moje serce było przepełnione strachem o dzień jutrzejszy i to co stanie się za chwilę. Myśli były zalane oczekiwaniem i nadzieja, ale nic nie nadchodzilo, każdy dzień był przepełniony goryczą i rozczarowaniem. Przecież już tyle zrobilam, przecież codziennie medytuje, staram się kochać wszystko i wszystkich, tańczę i modlę się... co jeszcze mam zrobić, ciagle klucilam się z Bogiem... On milczał....
Co takiego wydarzyło się że jednak nadal żyje i juz się nie staram??? Nie wiem, jak to się stało ale to co kiedyś stwarzało mi ogromną trudność i na samą myśl o tym dostawałam zdenerwowania członków, dziś robie bez 
wysiłku i z ogromną radością.
Może wszystko ma swój czas i miejsce, może właśnie dlatego kiedyś było mi tak trudno aby dziś czerpać przyjemność z łatwości? 
Może w końcu poczułam, że wysiłek jest zbędny i niczego dobrego nie daje??? Może w końcu medytacje i modlitwy pomogły... Kogo to wie??? Moja świadomość chciałaby wszystko ogarnąć, lecz serce wie, ono czuje kocha i raduje sie...
Praktyka MA-URI dala mi wolność w wyrażaniu siebie. Pytania skąd pochodzę, dokad zmierzam i kim jestem są częścią mojego życia... 
Kocham.